Lubię ludzi – Maciej Orłoś

Lubię ludzi – Maciej Orłoś

„Niektórzy nie odkrywają swojej pasji w odpowiednim momencie…”

 

Kojarzony jest Pan z Teleexpressem. Z drugiej strony… 25 lat pracy w jednym miejscu, nie nudziło się Panu?
Nigdy nie nudziła mi się praca ogólnie w telewizji, bo zawsze dzięki otwartej formule, trochę autorskiej, mogłem explorować formuły, które są mi bliskie, np poczucie humoru (uśmiech).

Pan ma poczucie humoru? (uśmiech).
Tak właściwie to nie mam, ale tam musiałem udawać (śmiech).

Jest Pan po szkole aktorskiej, także umiejętności nabyte się przydały.
Tak. A tak na serio, bardzo lubię prowadzić programy, kiedyś telewizyjne, ale teraz żyjemy w takiej epoce, że również internetowe. Lubię słuchać ludzi, zadawać pytania…ogólnie lubię ludzi! Zawsze jestem pozytywnie nastawiony, nie zakładam nigdy złej woli rozmówcy, może jestem w tym trochę naiwny, ale to właśnie wyniosłem z domu.

A jakby Pan określił dom, w którym Pan się wychował?
Ojciec-pisarz, dziadek-profesor leśnictwa, autor atlasu grzybów polskich, a babcia była nauczycielem dzieci opóźnionych w rozwoju-była bardzo dobrą kobietą…myślę, że otwartości na innych ludzi najbardziej nauczyłem się właśnie od niej.

To właśnie to spowodowało, że angażuje się Pan w różnego typu akcje w domach seniora?
Myślę, że tak, ale niestety tą działalność musiałem zawiesić ostatnimi czasy, choć myślę, że właśnie tej grupie społecznej powinniśmy poświęcać dużo więcej uwagi. Tam są ludzie często w pełni sprawni umysłowo, i mają takie same potrzeby jak i my, tzn. chcą mieć towarzystwo, chcą z kimś pogadać. Osoby zajmujące się tą grupą społeczną opowiadają mi, że dla nich istotnym i brakującym elementem jest wolontariusz, który wyjdzie ze starszym człowiekiem na spacer, posiedzi na ławce, po prostu pobędzie. Niektórzy seniorzy mają problem ze wzrokiem, w tym również z czytaniem. W związku z tym postanowiliśmy, że zorganizujemy spotkanie dla tych osób ze znanymi, ciekawymi ludźmi. Bywał u nas Marian Opania, Teresa Lipowska, Krzysztof Ibisz i wielu wielu innych. I nie chodziło o występ artystyczny, tylko o zwykłą rozmowę i integrację.

Boi Pan się starości?
Szczerze Panu powiem, że w ogóle o tym nie myślę. Starość potrafi być przykra, obserwujemy przecież ludzi, którzy niedołężnieją na starość. Często słychać opinie, że Bóg starości to nie wymyślił, bo coś tu nie gra. Nikt nie chciałby być niedomagający, nie w pełni sił fizycznych czy mentalnych. Natomiast jestem tak zajętym człowiekiem, że nie mam czasu myśleć o swojej starości.

 

Jest Pan zajęty, dlatego że sam szuka Pan nowych wyzwań, czy dlatego, że inni organizują Panu czas?
Wg Briana Tracy, postawienie celów to też jest duża sztuka, i nie każdy to potrafi. Moja żona jest coachem, czasami razem ustawiamy sobie cele, określając co jest priorytetem, i co z tego wynika. Natomiast jestem przyzwyczajony do dużej aktywności, do dywersyfikacji działań. Dawno temu zdecydowałem, że nie chcę być zdany tylko na jedną dziedzinę, ale mieć 2 a nawet 3 nogi biznesowe. Świat tak szybko biegnie do przodu, a na to jak się jeszcze nałoży polityka, to bez dywersyfikacji możemy nie poradzić sobie.

Mówi się, że tam gdzie drzwi się zamykają, okno się otwiera… to tak w nawiązaniu do Pana odejścia z TVP.

Czasami wydaje nam się, że świat się zawalił, ale z perspektywy czasu, dziękujemy losowi za taki
obrót sprawy. O tym co Pan mówi opowiada polski film „Plan B”. Tam jest to zakropione historią miłosną, ale tak właśnie jest w życiu, również moim. Zamknęły się jedne drzwi, a otworzyło się okno.

Miał Pan wtedy wrażenie świeżego powiewu?
O tak! Oczywiście ta zmiana miała i ciemne i jasne strony, ale tych jasnych jest dużo więcej.

 

Gdy dzieje się coś złego w życiu, stara się Pan zaklinać rzeczywistość, doszukując się jedynie dobrych
stron danej sytuacji, czy te negatywne stara się Pan rozwiązywać w jakiś sposób?

Po pierwsze staram się myśleć pozytywnie…to nie znaczy, że nie miewam czarnych myśli. Ale od kiedy pamiętam, byłem optymistą i prawdopodobnie to mi w bardzo wielu rzeczach pomogło. Pozytywne nastawienie, pozytywne myślenie, nieświadoma często pozytywna wizualizacja, taka wewnętrzna pewność, że będzie dobrze. Ale z drugiej strony jestem ciężko pracującym człowiekiem, czasami nawet łapię się na tym, że za dużo się dzieje i wtedy zapala się czerwona lampka. Bo gdy za dużo się dzieje, jest szansa, że nic nie zakończymy dobrze i na czas, bo wszystko będzie po łepkach. Dodatkowo nakłada się na to fakt, iż jestem znanym człowiekiem i to z jednej strony jest super, ale z drugiej mogłoby zaburzyć moją czujność w zakresie bycia przygotowanym do zadania. Oczywiście nie mam takiego myślenia, ale muszę sobie przypominać, żeby tak nie myśleć.

Z brakiem profesjonalizmu nie ma Pan raczej problemu, zauważyłem to w momencie kiedy zaczęliśmy rozmowę, rozpoczął Pan od zapytania, ile potrzebujemy czasu, gdyż musi się Pan przygotować do zadania jakie przed Panem. Podobnie było, gdy miał Pan prowadzić galę z okazji 50-lecia TVP… oznacza to, że nie wystarczy być utalentowanym w jakiejś dziedzinie, trzeba być przygotowanym.

Kiedyś mnie ktoś zapytał, dlaczego robię chałtury, na co zapytałem, jak definiujemy chałturę… i wyszło na to, że nie robię chałtur. Nie wyobrażam sobie, nawet przy największej zajętości, jeśli jadę gdzieś gdzie mi płacą, kolokwialnie mówiąc, aby odwalić robotę. To musi być 0-1, albo wiesz o czym mówisz albo nie, albo jesteś przygotowanym albo nie. To samo dotyczy szkoleń.

 

„jestem przyzwyczajony do dużej aktywności, do dywersyfikacji działań”

 

Dalszy ciąg wywiadu w drukowanej wersji DC Magazine oraz w dziale „poprzednie numery”

Share